Tymczasem… Na kolejnym bardzo szybkim ale usłanym już konkretnymi kamerdulcami zjeździe usłyszałem wybuch moździerza zaraz przy mnie. Rany, atakujo! Mnie atakujo! Trafili w koło! Już po mnie!
Nooo… Ścigam się 16 lat, nie zdarzyło mi się rozwalić koła. W ogóle, a co dopiero w tak spektakularny sposób. Huknęło jak z armaty. Opona w jedną stronę, carbonowe drzazgi w drugą.
Walnęło to walnęło, nie ma co tu roztrząsać… Wyścig skończył się dla mnie bardzo, bardzo niespodziewanie, w jednej sekundzie.
Szkoda, bardzo szkoda…