W drodze na Mistrzostwa Polski

- Categories : Bartosz Borowicz , Cozmobike Team

Już za kilka dni najważniejszy start roku – Mistrzostwa Polski XCM w Wiśle.

To oznacza, że ostatnie tygodnie są podporządkowane już całkowicie bezpośrednim przygotowaniom do tego startu.

Jak wiecie z poprzedniego wpisu, misterny plan nieco zniszczyła choroba w pierwszej połowie lipca… Niby nic, ale kilkanaście treningowych wypadło. Do tego rezygnacja z 2 bardzo fajnych wyścigów i na koniec, kiedy już wszystko miało być OK., dalsza regeneracja. No trochę mnie przeciągnęło…

Efekt jest taki, że obecnie cyferki PRAWIE wróciły do poziomu z początku lipca. Do tego dwa miesiące bez startu…

Jak się to odbiło na gotowości sportowej pokazał nieco start kontrolny w Krynicy-Zdrój. Pojechany bardzo dobrze, ale zdecydowanie za słabo :P Waty się nie skleiły totalnie. Jak już piszecie do mnie „co się stało, chory byłeś?!” to coś musi być na rzeczy ;)

Start w Krynicy z założenia był niewiadomą i jechany bez oczekiwań. Natomiast w miniony weekend, tydzień po Krynicy i tydzień przed MP, wyścig MTB Cross Maraton w Bodzentynie miał pokazać w którą stronę poszły ostatnie tygodnie przygotowań.

Pierwszy raz od wielu lat wybrałem dystans średni. Na „ŚLR” po raz pierwszy w ogóle. Ale było to celowe, wpisane w zamysł planu treningowego.

Miało być krócej, ale bardzo dynamicznie i nierozsądnie mocno. Tak, jak nie jeździ się zazwyczaj najdłuższych dystansów.

W Bodzentynie nigdy nie startowałem. Profil, dane i mapka trasy nie powalały, ale słyszałem wiele dobrego o tej niepozornej trasie. Po za tym, na ekipie organizatora można polegać, nie zaserwowaliby lipy.

Nie zawiodłem się! Trasa okazała się totalnym miksem. Było szybko, miejscami autostradowo. Było stromo w dół. Na tyle, że w jednym miejscu pozwiedzałem wycinkę ;) Było kilka fragmentów pokonanych z wypiętym jednym butem, żeby ratować się na trawersach. Bywało ostro pod górę. Na chwilę, a zaraz potem na całkiem długo. Pod kołami trzaskały kamienie, żwir, piach by za chwilę śmigać po trawie i leśnej ściółce.

Fragmenty szybkie i płynne przecinane były mega krętymi, dynamicznymi i skomplikowanymi.

Ostatnie opady sprawiły także, że miejscami trasa zrobiła się jeszcze bardziej wymagająca.

No podobało mi się! Bardzo!

Sama rywalizacja, jak to na krótszych dystansach – mocno i tłumnie od początku. Pierwsze asfalty i niewielkie wzniesienia niewiele wniosły. Dopiero pierwszy, większy i trudniejszy podjazd na 5-tym kilometrze postanowiłem wykorzystać do rozpoczęcia właściwego ścigania.

Przyniosło to efekt. Początkowo pojechał ze mną młody zawodnik WKK. Nierówny podjazd pozwolił jednak jeszcze dokręcić i odjechać już na solo.

I tak od ok. 6-tego km zacząłem jechać swoje. Treningowo, czyli od początku nierozsądnie. Takie było założenie. Zazwyczaj tak nie jeżdżę.

Tego dnia jechało mi się świetnie! Nogi w końcu się przepaliły, poszły swoje. Trasa mi sprzyjała, sprawiała przyjemność i radość z jazdy MTB.

Wyścig na dystansie 42 km dał 830 m w pionie i jakieś 2 kg dodatkowego błota na rowerze ;)

Wygrana cieszy i oby była dobrym prognostykiem na najbliższą sobotę.

Jeśli coroczna tendencja do zajmowania na MP o 1 oczko wyżej, to wypadałoby w końcu wskoczyć na upragnione podium :)

Na MP jadę jednak bez żądnych oczekiwań. Wiem, że forma nie jest taka, jaka być mogła, powinna. Ale sama walka na najważniejszym wyścigu w kraju uważam za cenny i wartościowy. Bez względu na ostateczny wynik.

Share this content

Dodaj komentarz

  • Register

New Account Register

Already have an account?
Log in instead Lub Reset password