Fot. ujęcie z wywiadu: Kamil Dziedzic / Kolarz.TV
Mistrzostwa Polski XCM 2022.
Najważniejszy start sezonu za mną. Koronny wyścig, punkt obowiązkowy. Weryfikujący wszystko.
Fot. Robert Dakowski
W tym sezonie miejscem walki o koszulkę Mistrza Polski (w kat. Elita oraz Masters) w ramach Bike Maraton było niezwykle urokliwe Bardo. Trasa kolejny raz nie zaskoczyła trudnością techniczną. Niemal nie zawierała technicznych trudności znanych z niektórych tras tego cyklu. To odejmuje z rywalizacji na tym poziomie elementy mogące namieszać w kolejności na mecie. Trasa na pewno jednak wyłoniła najmocniejszych. Długie, równe podjazdy, rozmoczone i błotne fragmenty? Lekko nie było! 88 km i prawie 2500 m. w pionie robiło swoje.
Pierwsze zaskoczenie przyszło tuż przed startem. Ustawiłem się grzecznie w sektorze dla zawodników licencjonowanych biorących udział w MP. Kiedy spiker wyczytywał najmocniejsze nazwiska w kraju by ustawiły się w pierwszym, oddzielnym sektorze, nagle usłyszałem ?Bartosz Borowicz!?. Haha, no fajnie? Czej, co?! Weronika szybko wyjaśniła sprawę, upewniwszy się, że faktycznie mam stanąć z przodu. Tak wynikało z rankingu UCI. No tak? Opłacało się całkiem nieźle pojechać maraton UCI w Jeleniej Górze!
Fot. Bartosz Borowicz
Pierwsze kilkaset metrów trasy stanowił start honorowy z jazdą za samochodem bezpiecznie przeprowadzającym przez Bardo. Od razu zapodziałem się gdzieś kilkanaście rzędów z tyłu. Nie przepadam za przepychankami, co zrobić? Przez ok. 15 kilometrów trzymałem grupę, ale oznaczało to jazdę ponad 5,4W/kg. Mogę tak pewnie przez godzinę, ale nie ponad cztery, które nam się szykowały?
Dlatego szybko przeszedłem do założeń by jechać swoje. Wiedziałem na co mnie stać, trzymałem się planu, nie chcąc popełnić błędu z zeszłego roku.
Z jednej strony była to decyzja zła, bo wielu konkurentów momentalnie odjechało już w pierwszej fazie rywalizacji. Z drugiej? Większość z nich mijałem potem bez problemu na trasie.
Niestety zaliczyłem małe osłabienie po trzeciej godzinie. Dobre i równe tempo osłabło, mogłem tylko dotrzymywać koła zawodnikom, których dojechałem. W tym czasie też odjechało mi podium (trzeci zawodnik Masters I). Nie podjąłem gonitwy od razu, bo wiedziałem, że nie dotrzymam tempa. Liczyłem na szybkie powroty sił na zjazdach i singlach, które stanowiły ogromną część tej trasy. Były fantastyczne, łapałem na nich mega flow!
Fot. Bartosz Borowicz
Tak też się stało. Mogłem wrócić do poprzednich założeń i mocy. Szło dobrze! Na ostatnim podjeździe wijącym się po singlach sam siebie zaskoczyłem. Wydobyłem na ostatnie 18 km naprawdę duże pokłady sił, goniłem jak głupi. I tak już do mety, którą przekroczyłem na czwartym miejscu w kategorii Masters I.
1 minuta i 41 sekund. Tyle zabrakło do upragnionego podium. Do wymarzonej koszulki nieco więcej. Tą ponownie zgarnął Piotr Truszczyński (Klub Kolarski KOMOBIKE). Wielkie gratulacje!
Fot. Bartosz Borowicz
Ze swojego występu jestem zadowolony, pomimo najgorszego miejsca ;-) Byłem bardzo dobrze przygotowany, noga podawała, nie popełniłem żadnego głupiego błędu, trzymałem się planu, sprzęt nie zawiódł. Ale przede wszystkim dałem z siebie 100%.
Fot. Weronika Borowicz
Podium kolejny raz było absolutnie w zasięgu. Małe niedostatki to już naprawę niuanse w przygotowaniach. Te w tym roku nie były idealne, głównie z powodu nieco ograniczonego czasu na treningi. Nie ma lekko, trzeba się spiąć jeszcze bardziej ;-)