Mam na imię Maciej. Od 9 lat pracuję w Cozmo Bike jako sprzedawca i niezmiennie ścigam się w barwach Cozmo Bike Team. Przetyrałem dziesiątki rowerów w praktycznie każdych warunkach, przetestowałem setki akcesoriów, zajeździlem wiele napędów i opon. Jak to się zaczęło?
Gdy w dzieciństwie wsiadałem na rower, to albo kurzyłem na piachu, albo patrzyłem na licznik, ile uda mi się wycisnąć na prostej podwórka. Z czasem, jako godny zaufania małolat, wybierałem się coraz dalej na rower. Krążąc bez celu, marzyłem, aby ktoś zauważył, jak szybko jeżdżę. Jeździłem wszędzie, ścigałem się ze wszystkimi i wszystkim. Najpierw mierzyłem się z rowerzystami, potem ganiałem autobusy, aż po skutery i ciężarówki. Liczyło się tylko jedno - prędkość.
Ciągnęło mnie mocno do rowerów i w 2012 trafiłem do sklepu rowerowego nieopodal domu, do Cozmo Bike. Pełny wiary wszedłem do środka i zapytałem, co trzeba zrobić, by tu pracować? Zapowiadało się cudownie. Usłyszałem jedno pytanie: chcesz pracować przy rowerach czy na nich jeździć? Brzmiał jak Morfeusz, wybieraj - niebieska piguła czy czerwona. Jak ktoś mnie zna to wie że odpowiedź brzmiała - chcę to i to! W Cozmo Bike pod opiekę wziął mnie Gerard razem z ekipą - Andrzejem, Grzesiem, Mariuszem i Marcinem. Ruszyłem z całym wagonem chęci i poświęciłem się rowerom.
Czułem, że robię to, co chcę - pracuję w sklepie rowerowym i złapałem życiową falę. W dalszym ciągu katowałem rower, ale w nowej postaci. Wreszcie kupiłem swój pierwszy, nowy rower. Jazda wkroczyła na nowy poziom, aluminiowa rama, działający amortyzator i przerzutka XT. Wtedy jak grom walnęła we mnie informacja, że jako sklep sponsorujemy drużynę sportową, mocarny APS Polska COZMO BIKE ścigający się na maratonach MTB w kraju.
Pomyślałem, że też chcę! Na test w terenie zabrał mnie Arek Oleszkiewicz gdzie dostałem srogiego łupnia. Arek na zawodach jeździł tylko najdłuższe dystanse, czasem po 100km ścigania po lasach i często stawał tam na podium.
Razem z ciężkim treningiem dostałem kilka wskazówek, które na zawsze ukształtowały mój styl jazdy, pokazując przy okazji predyspozycje organizmu. Wskazówka od Arka brzmiała: katuj podjazdy w kółko, aż będzie piekło. No i dostałem się do drużyny! Po trochę ponad roku jazdy z chłopakami zacząłem stawać na podium w swojej kategorii wiekowej.
Nasłuchałem się nie raz okrzyków "Gdzie się pchasz, małolat?!" . Z biegiem czasu zostały zastąpione "Co Ty żresz, chłopie?"
Po kilku latach ścigania, stawania na podium, rywalizowania z najlepszymi amatorami w kraju, kilku bolesnych kontuzjach, wzlotach i upadkach, moja psycha ... padła. Doskonale wiem, jak bolą związane z przetrenowaniem historie, cielesne i duchowe. Trening to składowa wielu rzeczy, pomijanie niektórych może prowadzić do regresu lub kontuzji. Psychika to element którego nie radzę lekceważyć!
Pomimo iż w głębi tliło się coś, co czasem próbowało przebić ścianę słabości i wypchnąć mnie na start wyścigu, to strach przed kolejną porażką trzymał mnie w komfortowych kapciach na górskim wyciągu krzesełkowym. Rakieta poszybowała do góry i runęła o ziemię, gdzie leży do dziś. Kilka kolejnych lat jeździłem tylko dla funu, skakałem po górach i po bułki.
Bodziec który pomógł mi postawić stopę na wyścigu to znajomy rowerzysta. Zwariowany, nakręcony i odważny. Tekst w stylu "dawaj, pojedziemy do Legionowa na maraton" zadziałał jak iskra. Wpadła w sam środek butli z gazem.
I znowu staję na starcie wyścigu, cykl Lotto Poland Bike Maraton, przebijam się swoim tempem i po trzech wyścigach staję na pierwszym miejscu podium w kategorii wiekowej. Pierwszy raz traktuję wyścigi i trening jak zabawę, bo przecież o to tu chodzi.
Nigdy nie jest za późno